wczasy, wakacje, urlop
27 lutego 2013r.
Młodzi książęta pomorscy Jerzy I i Barnim IX, którzy wspólnie objęli rządy na Pomorzu po śmierci Bogusława X, szukali zrazu oparcia w Polsce zgodnie z tradycją polityczną swego ojca. W r. 1524 przybyli do Gdańska na rokowania z komisją polską z prymasem Łaskim na czele. Jakkolwiek w instrukcji Zygmunt I zlecił komisarzom zbadanie całokształtu praw zwierzchnich Polski nad Pomorzem Zach. z położeniem nacisku na ostateczne uregulowanie kwestii Lęborka i Bytowa, w istocie na pierwszy plan w rokowaniach wysunęły się sprawy bieżącej polityki. Książęta pomorscy pragnęli poparcia przeciwko Brandenburgii, a tak im jak i Polsce zależało na pokrzyżowaniu nowych krętactw politycznych Albrechta Ansbacha, który czynił wówczas ostatnie wysiłki dla ratowania pozycji Zakonu krzyżackiego w Prusiech. W rezultacie doszło w Gdańsku do zawarcia traktatu między książętami Pomorza Zach. a Polską, skierowanego pozornie przeciwko "poganom i heretykom", w istocie zaś przeciw Brandenburgii oraz Albrechtowi. Traktat ten, ratyfikowany w styczniu 1525 r. w Piotrkowie, przyczynił się do sparaliżowania intryg Albrechta nad Bałtykiem. Jak wiadomo, Albrecht zaprzestał wówczas swych akcji antypolskich i uderzył w pokorę, zgłaszając swe poddaństwo królowi polskiemu wraz z projektem sekularyzacji Prus. W traktacie krakowskim z r. 1525 przypieczętowane zostały losy Zakonu krzyżackiego; Albrecht uratował jednakże pod formą księstwa świeckiego placówkę niemczyzny w Prusiech. Kiedy w r. 1526 przybył do Gdańska król Zygmunt dla uspokojenia fermentów w mieście oraz przywrócenia nadwątlonej powagi władzy królewskiej nad ujściem Wisły, stawili się w Gdańsku również książęta Jerzy i Barnim dla przeprowadzenia ostatecznych układów w sprawie Lęborka i Bytowa. Ze strony polskiej od dawna domagano się rewindykacji owych ziem, przyznanych swego czasu książętom pomorskim przez Kazimierza Jagiellończyka (rok 1466); w szczególności zaś stany Prus Królewskich (Pomorza Gdańskiego) upominały się o zwrot Lęborka i Bytowa, jako ziem związanych przez całe lata z Prusami Król., które tylko drogą osobliwego zbiegu okoliczności przy częściowym rozbiorze państwa krzyżackiego dostały się jako lenno Polski w ręce książąt pomorskich. Na domiar książęta pomorscy nie respektowali dostatecznie praw zwierzchnich Polski do Lęborka i Bytowa. Tak np. Bogusław X odmawiał królowi Olbrachtowi złożenia hołdu z tych ziem, traktując je jakby zastaw za niewypłacone sumy posagowe królewny Anny. Losy tych ziem pogranicznych związane były zresztą z ogólną polityką Bogusława, dążącego do przyjęcia zwierzchnictwa polskiego nad całym Pomorzem, wobec czego sprawa Lęborka i Bytowa schodziła na plan dalszy. Za rządów jego synów coraz ciszej o owych planach, aż w końcu zupełnie się zatracą w wirze nowych wydarzeń i zagadnień politycznych. Nic tedy dziwnego, że tym bardziej narzucała się konieczność wyjaśnienia kwestii Lęborka i Bytowa. Omawiano ją w Gdańsku w łączności z pretensjami posagowymi książąt pomorskich. W rezultacie Zygmunt przyrzekł im zapłatę części zaległego posagu oraz zezwolił na zatrzymanie Lęborka i Bytowa jako lenn polskich. Jerzy i Barnim złożyli królowi w Gdańsku hołd lenny, uzyskując zgodę na składanie hołdów w przyszłości także i przez zastępców: podkreślono dobitnie, że w razie wygaśnięcia linii książąt pomorskich Lębork i Bytów wracają wprost do Polski. Dla książąt pomorskich najpoważniejszym niebezpieczeństwem były nadal roszczenia brandenburskie. Poruszali tę sprawę również w rozmowach gdańskich, ale doznali zapewne rozczarowania, kiedy im Zygmunt I doradzał porozumienie z elektorem brandenburskim Joachimem I. Król polski udzielił im istotnie w tym kierunku swego poparcia dyplomatycznego, wysyłając na rokowania pomorsko-brandenburskie posła, starostę człuchowskiego Achacego Czemę. Poseł popierał interesy książąt pomorskich, ale ci oczekiwali od Polski czegoś więcej, gdyż zanosiło się na konflikt zbrojny z Brandenburgią. Zwrócili się tedy ponownie do Zygmunta I z prośbą o ochronę przed naciskiem Brandenburgii. Król w dalszym ciągu ofiarował swe rozjemstwo, ale i czynił nadzieję na bardziej skuteczne poparcie w wypadku, gdyby elektor chwycił się oręża. Do tej ostateczności nie doszło jednak. Na zjeździe w Grzmiącej Jerzy pomorski i elektor (1529) zawarli układ, w którym zaznaczono ponownie, że Pomorze jako lenno bezpośrednie Rzeszy nie podlega zwierzchnictwu brandenburskiemu, ale zarazem potwierdzono prawa sukcesyjne Hohenzollernów do Pomorza. Roszczenia Brandenburgii utrzymano tedy w ramach, zakreślonych układem w Pyrzycach. Po śmierci Bogusława X stany pomorskie podniosły znów głowę, domagając się przywrócenia dawnych swych praw i znaczenia. Okolicznością dla stanów pomyślną było niewątpliwe osłabienie władzy książęcej za synów Bogusława, a również i przenikanie na Pomorze haseł reformacyjnych, które zapowiadały poważny wstrząs w stosunkach nie tylko religijnych, ale również politycznych i społecznych. Luteranizm przyjmował się głównie w większych miastach, wśród niemieckiego mieszczaństwa. Jerzy i Barnim starali się zrazu tłumić prądy luterskie, ale fala była zbyt silna; nie mogli się jej przeciwstawić, tym więcej, że nie znaleźli oparcia u wyższego duchowieństwa niemieckiego, bądź ulegającego nowym prądom, bądź zeświecczałego. Tymczasem rosła aktywność stronników reformacji, czego wyrazem były m. i. rozruchy w miastach, przybierające teraz większe rozmiary, jak w Strzałowie i Szczecinie. Nienawiść do katolicyzmu przejawiła się tutaj w formach zaburzeń, w czasie których zniszczono urządzenia kościołów i obrazy. Książęta pomorscy nie mieli sił do równoczesnego opanowania rosnącej opozycji stanów i wzmagających się na sile prądów reformacyjnych. Stanęli wobec podobnych problemów, co inni książęta Rzeszy i starali się je w podobny sposób rozwiązać. Za wzorem niemieckich książąt Rzeszy poszedł przede wszystkim książę Filip I, syn Jerzego (| 1531). Jak wspomnieliśmy, synowie Bogusława X rządzili wspólnie Pomorzem Zach. Po śmierci Jerzego nastąpił znów podział kraju: Barnim IX zatrzymał rządy w Szczecinie, oddając księstwo ołogoskie Filipowi. Tenże Filip, wychowany w Niemczech, ożeniony następnie z córką elektora saskiego Jana, protektora luteranizmu (ślub dawał młodej parze sam Marcin Luter!), był stanowczym zwolennikiem reformacji i wpłynął w tymże duchu również na Barnima IX, uprzytamniając mu korzyści, jakie da książętom zaprowadzenie reformacji. Główną bowiem ich troską były trudności finansowe, wzrastające wskutek nieudolnej (po śmierci Bogusława) gospodarki oraz oporu większych miast, zasłaniających się swymi przywilejami przed żądaniami fiskalnymi książąt. W tych warunkach najprostszym wyjściem dla książąt było położenie ręki na znacznej części dóbr duchownych. Postanowili tedy opowiedzieć się za reformacją, idąc zresztą w tym względzie również po myśli życzeń wyższych stanów, w znacznej części niemieckiej szlachty i miast, które sprzyjały wyraźnie reformacji. Na sejmie pomorskim, zwołanym przez Filipa i Barnima do Trzebiatowa nad Regą, wprowadzono luteranizm jako religię panującą w kraju. Organizacją kościoła na Pomorzu w duchu luterskim zajął się — zaproszony specjalnie z Wittenbergi, gdzie zyskał sobie sławę głośnego reformatora — Jan Bugenhagen, pochodzący z Pomorza, cieszący się tedy wśród miejscowych Niemców szczególną powagą. Za reformacją opowiedziała się również część duchowieństwa pomorskiego. Najbardziej łakomym dla książąt pomorskich kąskiem było biskupstwo kamieńskie, które jakiś czas przed zakusami inkorporacyjnymi broniło się dawnymi przywilejami bezpośredniej zależności tamtejszych biskupów od cesarzy. Stopniowo jednak reformacja opanowała i terytorium biskupstwa, a ostatni dwaj biskupi kamieńscy byli już sami ewangelikami. Ostatecznie w r. 1556 posiadłości biskupstwa opanowali książęta pomorscy, kiedy to pod ich naciskiem kapituła wybrała "biskupem" księcia Jana Fryderyka, syna Filipa I; była to tylko czcza formalność, gdyż ów Jan Fryderyk był protestantem i księciem świeckim (objął po ojcu rządy w księstwie ołogoskim). Odtąd biskupstwo kamieńskie stanowiło uposażenie kilku kolejno książąt pomorskich. Wspomniany Jan Fryderyk wprowadził na terytorium całego biskupstwa luteranizm, ustanawiając konsystorz ewangelicki w Kołobrzegu jako naczelną władzę kościelną, poddaną oczywiście księciu. Jan Fryderyk rozpoczął też budowę pałacu w Koszalinie, wykończoną przez następców. Owi bowiem książęta-biskupi przenieśli swą rezydencję na stałe do Koszalina, co zresztą przyczyniło się znacznie do ożywienia cichego dotąd i niezbyt zasobnego miasta. W ogólności książęta pomorscy przez wprowadzenie reformacji wzbogacili się majątkiem biskupstwa oraz 21 klasztorów na Pomorzu, co pozwalało im na życie wystawne, nawet zbytkowne — ale na pewien okres czasu; niebawem i nowe dochody, zwłaszcza przy rozrzutnej gospodarce, okazały się zbyt małe na opędzenie rosnących potrzeb. Wcale pokaźne sumy przeznaczali książęta pomorscy XVI i XVII w. na popieranie artystów i uczonych, na skupowanie dzieł sztuki i gromadzenie księgozbiorów. Staraniem Filipa I i Barnima IX zreorganizowano podupadły uniwersytet w Gryfii (1539), przy czym odtąd w jego murach zapanował wyłącznie duch protestancki; dalsze wyposażenie i rozbudowę katedr zawdzięczał uniwersytet gryfijski opiece tegoż Filipa oraz jego syna, Ernesta Ludwika. W r. 1543 powstało pedagogium w Szczecinie, z inicjatywy znowuż Filipa i Barnima, noszące charakter częściowo szkoły wyższej, ale bez prawa nadawania stopni akademickich. Powstały także szkoły średnie w większych miastach. Należy zaznaczyć, że cała ta rozbudowa szkolnictwa prowadzona była pod kątem widzenia tak szerzenia oświaty jak i utrwalania reformacji; to drugie przyświecało nawet inicjatorom jako cel naczelny. Wprowadzenie reformacji przyczyniło się w bardzo znacznym stopniu do przyspieszenia germanizacji Pomorza Zach. Książęta pomorscy, dawniej ciążący ku Polsce, teraz zatracali z nią kontakty. Ustały już związki familijne książąt z dworem polskim; odtąd książęta pomorscy będą sobie szukali żon na dworach niemieckich, protestanckich. Równocześnie związki familijne, sprawy religijne i polityczne będą ich wciągać coraz silniej w kręgi interesów Rzeszy. Katolicka Polska staje się dla dworu książęcego w Szczecinie, Koszalinie, Ołogoszczy czy w Bardo czymś obcym, zwłaszcza w owych czasach, kiedy łączności względnie różnice religijne przeważały ponad wszystkimi innymi. Oddaliła się od Polski i ta część szlachty pomorskiej, która przeszła na luteranizm; również i w tym wypadku ustały częste dawniej koligacje familijne ze szlachtą polską. Najsilniejszymi rozsadnikami luteranizmu były większe miasta, w których przeważali Niemcy, przynajmniej w wyższych sferach, decydujących o stosunkach miejskich. Rady i magistraty miast narzucały całej ludności luteranizm, a więc niższym warstwom, które jeszcze zachowały polskość. Lud wiejski stanowił w owych procesach czynnik bierny: jego zdania nikt nie zasięgał, gdyż pod wpływem innych terytoriów Rzeszy i na Pomorzu stosowano potworną zasadę cuius regio eius religio. Któż zwłaszcza interesował się, czego naprawdę sobie życzą pogardzani "Wendowie" (mianem tym oznaczano całą ludność słowiańską). Dodajmy, że równocześnie pogorszyła się też znacznie dola chłopa. Zanika stopniowo wolna własność chłopska. Regułą staje się poddaństwo i pańszczyzna. Pogorszenie doli chłopa zaznaczyło się w pierwszym rzędzie na ziemiach na wschód od Odry, gdzie jeszcze wówczas stanowcza większość ludności była słowiańska, polska. Przyznają to sami historycy niemieccy (np. Wehrmann). Tutaj mogli panowie niemieccy uciskać chłopa bez skrupułów i korzystali w pełni z swych praw; w następstwie częste były wypadki ucieczki chłopów z Pomorza Zach. do Polski, gdzie przecież także panowało poddaństwo i pańszczyzna, ale mimo wszystko metody ucisku i wyzysku nie tak nieludzkie jak pod rządami szlachty niemieckiej. Należy zauważyć, że wzrost znaczenia stanów, który występował stopniowo ale systematycznie za ostatnich książąt pomorskich, pozwalał szlachcie na zapewnienie sobie pełni władzy nad ludnością wiejską w posiadłościach szlacheckich. Wracając jeszcze do wpływu reformacji na proces germanizacji należy zaznaczyć, że w pojęciach ówczesnych przyjęcie luteranizmu (zwanego przez Polaków "wiarą niemiecką") oznaczało przeważnie związanie się z niemczyzną. Nie było to jednak regułą ogólną. Kiedy czytamy w kronikach pomorskich o rosnącej gorliwości władz kościelnych luterskich, o roztaczaniu coraz ściślejszej kontroli nad życiem duchowym ludności (w znaczeniu czuwania nad rygorystycznym obserwowaniem luteranizmu), to pamiętać musimy, że tą drogą równocześnie wciskała się coraz silniej niemczyzna w szerokie sfery ludności Pomorza Zach. W rezultacie reformacja przyczyniła się walnie do zatarcia słowiańskiego oblicza kraju i pokrycia go grubym pokostem niemczyzny. Nie obyło się przy tym bez oporu ze strony ludności słowiańskiej, która była głęboko przywiązana do wiary ojców. Rzecz godna uwagi, że jeszcze długo po oficjalnym wprowadzeniu reformacji utrzymywały się w Kościele ewangelickim liczne ślady kultu i ceremoniału katolickiego; była to nieraz świadoma koncesja władz kościelnych na rzecz ludności miejscowej. Mówiąc o związku reformacji z germanizacją kraju należy sobie jeszcze krótko uprzytomnić, jak silny był podówczas element słowiański na Pomorzu Zach. Wystarczy wskazać, że nawet na wyspie Rugii mówiono językiem słowiańskim do XVI w., a ślady słowiańskie w języku miejscowym utrzymały się znacznie dłużej, skoro napotkał je jeszcze Wincenty Pol w połowie XIX w. W Strzałowie, na pozór zupełnie zniemczonym, zachował się przecież wśród rzemieślników cechu rzeź-ników żywioł słowiański do w. XVI, w Bardo aż do w. XVIII. Wedle opowiadania Długosza w w. XV po wsiach na zachód od Odry mieszkała w znacznej liczbie ludność słowiańska: ten stan rzeczy nie uległ zapewne poważniejszym zmianom do w. XVI — do czasu reformacji. Co zaś do prawego brzegu Odry, to sami historycy niemieccy przyznają, że mieszkała tutaj w zwartej masie ludność słowiańska. Polskość zachowała się tutaj przede wszystkim wśród chłopów, ale nie brak było Polaków również i po miastach — np. bardzo wielu w Słupsku, Lęborku i Bytowie — nawet wśród szlachty. Niższe klasy ludności mówiły tak nad Łebą, jak pod Kołobrzegiem, Stargardem czy Koszalinem po polsku, narzeczem kaszubskim. Zrozumiałe więc, że powrót Pomorza Zach. pod rządy polskie w początkach w. XVI byłby uratował i utrwalił polski charakter kraju. Podział Pomorza za czasów Filipa I i Barnima IX spowodował z natury rzeczy osłabienie władzy książęcej i wzrost znaczenia stanów, które przeważnie odzyskały swe pozycje, utracone za Bogusława X. Na domiar stosunek obu książąt nie układał się bynajmniej harmonijnie; między stryjem a bratankiem dochodziło często do ostrych tarć, co jeszcze obniżało powagę władzy książęcej. Na ogół Barnim hołdował raczej tradycyjnej polityce książąt pomorskich. Sprawując rządy w środkowej i wschodniej części kraju, utrzymującej jeszcze wcale silnie swój słowiański charakter, dbał więcej o kontakty z Polską niż jego bratanek Filip, gorliwy protestant, związany z całym kompleksem niemieckich spraw religijno-politycznych. Z inicjatywy Filipa, głównego orędownika reformacji na Pomorzu, obaj książęta pomorscy przystąpili do Związku szmalkaldzkiego, stanowiącego organizację protestantów niemieckich. Kiedy jednak zanosiło się już na decydującą rozgrywkę między Związkiem a cesarzem Karolem V, książęta pomorscy unikali poważniejszego zaangażowania się w walkę, zdając sobie sprawę ze słabości finansowej i militarnej Pomorza. Wobec wojny domowej w Niemczech (1546/7) zajęli stanowisko neutralne; w rezultacie ściągnęli na siebie zarzuty ze strony protestantów, a równocześnie swą dwuznaczną postawą zrazili sobie cesarza. Wytworzyło to dla nich po zwycięstwie cesarskim sytuację bardzo niemiłą. Pospiesznie starali się ułagodzić Karola V, śląc doń poselstwa z wyrazami kornej uległości, cesarz jednak nosił się podówczas z myślą ukarania książąt pomorskich za kontakty z rebeliantami. Nad książętami zawisła groźba wydzielenia z Pomorza terytorium biskupstwa kamieńskiego i poddania go pod bezpośrednie zwierzchnictwo cesarskie. Nadto zaś poważne niebezpieczeństwo groziło od strony Brandenburgii. Elektor Joachim II, jakkolwiek luteranin, stanął w czasie wojny domowej po stronie cesarza. W zamian za to oczekiwali Hohenzollernowie hojnej zapłaty — kosztem Pomorza. Margrabia Jan Hohenzollern (na Kostrzynie) uzyskał już zapewnienie cesarskie, że w razie udowodnienia książętom pomorskim wspierania rebeliantów jemu właśnie zostanie zlecone wykonanie egzekucji karnej; w ten sposób otwarły się przed domem Hohenzollernów perspektywy zagarnięcia Pomorza Zach. Dalsze jednak komplikacje religijno-polityczne w Rzeszy uratowały książąt pomorskich. Narzucone przez Karola V na sejmie w Augsburgu interim religijne wywołało ostre sprzeciwy ze strony protestantów. Zarazem cesarskie zamysły przebudowy ustroju Rzeszy w duchu wzmocnienia władzy cesarskiej doprowadziły do wytworzenia się silnego obozu opozycji książęcej. Występując przeciw interim, margrabia Jan znalazł się niebawem w szeregach opozycji i postradał wszelkie widoki na poparcie cesarza. W końcu udało się książętom pomorskim ułagodzić Karola V, który puścił w niepamięć ich dwulicową politykę, ale kazał sobie za to zapłacić 90.000 guldenów. Książęta przyjęli chcąc nie chcąc warunki cesarskie; z wypłatą jednak wyznaczonej sumy mieli trudności ogromne i w związku z tym popadli w nowe konflikty z miastami, na które chcieli, oczywiście, przerzucić główny ciężar kontrybucji. W istocie miasta pomorskie borykały się podówczas z poważnymi trudnościami. Dawniejszy ich rozkwit związany był z okresem pomyślności Hanzy, która w XVI w. coraz widoczniej chyliła się do upadku. Miejsce pierwszej potęgi na Bałtyku zajęła Dania, a niebawem ubiegać się zacznie o nie również Szwecja; wzrastało zainteresowanie handlem bałtyckim w państwach zachodnich, Niderlandach, Anglii, nawet Francji. Czasy monopolu Hanzy w handlu na Bałtyku mijały bezpowrotnie. Handel pomorski musiał szukać dróg dostosowanych do nowych warunków, co jednak łączyło się z ogólnymi problemami polityki bałtyckiej. Wobec tych zagadnień, w obliczu zmiennych konstelacji politycznych w rejonie bałtyckim, książęta pomorscy stali niemal bezradni. Słabość gospodarcza Pomorza powodowała jego słabość militarną. Książęta nie mogli tedy kusić się o zajęcie roli równego partnera w koncercie polityki bałtyckiej. Jedynym ich staraniem było uchronienie się od strat cięższych i utrzymanie niezależności w stosunku do zaborczych sąsiadów: Danii, w następnych latach również Szwecji, jak i stale napierającej Brandenburgii. Rywalizacja pomorsko-brandenburska przeniosła się także i na teren gospodarczy. Raz po raz mnożyły się konflikty handlowe między Frankfurtem n. O. a Szczecinem na tle sporów o handel na dolnej Odrze; konflikty przeradzały się nawet w otwartą wojnę gospodarczą, na czym zresztą w rezultacie Frankfurt więcej ucierpiał. Najważniejszą pozycją w stosunkach handlowych Pomorza Zach. był wciąż jeszcze handel z Polską. Zrozumiałe tedy, że książęta pomorscy dbali o przyjazne stosunki polityczne z ostatnim z Jagiellonów, Zygmuntem Augustem. W r. 1552 przybył do Gdańska Barnim IX i wznowił z królem polskim dawne przymierze, skierowane przeciwko Brandenburgii. Rzeczywiście Zygmunt August zajmował w sporach pomorsko-brandenburskich stanowisko po stronie Pomorza. Poparcie to miało dla Pomorza niemałą wartość. Książęta pomorscy odwdzięczyli się królowi polskiemu udzieleniem znacznej pożyczki; ponieważ gotówki nie po- Zygmunt August (Mariana Jaroczyń-skiego). siadali, zaciągnęli sami pożyczkę u miast, co w następstwie przysporzyło im nowych kłopotów. Poprawnie układały się też sprawy lenna lęborsko-bytowskiego. Na sejmie koronacyjnym w Krakowie w r. 1549 Barnim przez posłów złożył hołd Zygmuntowi Augustowi. Na czoło jednak zagadnień polityki bałtyckiej Zygmunta Augusta wysunął się problem Inflant, które uciekły się pod zwierzchnictwo polskie. Na tle sprawy inflanckiej wywiązała się wojna północna (1563—1570), w której po jednej stronie walczyła Polska i Dania, po drugiej zaś Moskwa i Szwecja. Zygmunt August starał się przede wszystkim przeciąć tzw. żeglugę narewską, tj. dowóz materiałów wojennych dla Moskwy poprzez port w Narwie. W tym celu zorganizował flotę kaperską, której zadaniem było atakowanie wszelkich okrętów płynących do Narwy. Król polski domagał się od książąt pomorskich zajęcia podobnego stanowiska w tej wojnie. Książęta popierali na ogół blokadę, chociaż napotykali w tym względzie na silny opór miast, zwłaszcza Strzałowa, który nadal podtrzymywał wymianę handlową ze Szwecją; tym trudniej było powstrzymać miasta pomorskie od udziału w żegludze narewskiej, zapewniającej wielkie zyski, uprawianej zresztą skrycie nawet przez sojuszniczkę Polski — Danię. Skomplikowany splot interesów polityczno-gospodarczych na Bałtyku doprowadził niebawem do wytworzenia się nowego układu sił: od r. 1568 Szwecja zbliżyła się do Polski, Dania zaś przeszła na stronę Moskwy i otwarcie przeciwstawiała się polityce morskiej Zygmunta Augusta. Król kładł często nacisk na prawa polskie do dominium maris Baltici, przez co rozumiał kontrolę wód przybrzeżnych od Inflant po Pomorze Zachodnie włącznie. W umyśle króla krystalizował się pogląd, że całe pobrzeże pomorskie leży w sferze żywotnych interesów państwa polskiego. Tezę podobną trudno było jednak wówczas naprawdę zrealizować, skoro Pomorze Zachodnie znajdowało się pod zwierzchnictwem cesarza a nie Polski. W następstwie tego król musiał się zadowolić ogólną, chociaż często raczej teoretyczną przychylnością książąt pomorskich oraz ich przyzwoleniem na robienie w ich ziemiach zaciągów żołnierza w służbę polską: podkreślić należy, iż wśród kaprów pod polską banderą walczących znalazło się również sporo Pomorzan. Przewlekłą wojnę na Bałtyku zakończył wreszcie zorganizowany z inicjatywy polskiej kongres w Szczecinie w r. 1570. Mury prastarego słowiańskiego Szczecina stanowiły wówczas godną oprawę dla zjazdu dyplomatów państw bałtyckich, pośród których Polskę reprezentowali Jan Dymitr Solikowski i Marcin Kromer. Rolę pośrednika objął cesarz Maksymilian II, reprezentowany przez poselstwo, na którego czele stał książę pomorski Jan Fryderyk. Na kongresie nastąpiło m. i. silne starcie poglądów duńskich i polskich na temat dominium maris Baltici; Jan Fryderyk opowiedział się wówczas po stronie tezy polskiej. Tarcia, jakie wynikły na kongresie między sojusznikami, Polską i Szwecją (na tle spraw inflanckich), osłabiły pozycję Polski; posłowie polscy nie zdołali przeprzeć tezy polskiej. Istotnym triumfatorem była Dania. Sklecony z mozołem pokój w Szczecinie nie posiadał istotnych cech trwałości, gdyż nie zaspokajał postulatów ani Polski ani Szwecji. Natomiast na Pomorzu przyjęto pokój z radością, licząc na dłuższą chwilę wytchnienia po burzy wojennej, która przyprawiła miasta nadmorskie o dotkliwe straty. Pomorze pozbawione jedynie naturalnego oparcia, jakie mogła dać mu Polska, stawało się coraz wyraźniej piłką w grze interesów państw postronnych. Mogło utrzymać swą dotychczasową samodzielność (ograniczoną, rzecz prosta, zwierzchnictwem cesarskim) tylko w układzie równowagi politycznej na Bałtyku. Ale właśnie owa równowaga była bardzo chwiejna i chwilowa. Trudności książąt wyzyskiwały stany dla wzmocnienia swych pozycji. Broniący swej powagi książęta popadali wprost w otwarte konflikty z miastami (zwłaszcza z potężnym Strzałowem), których nie potrafili w pełni korzystnie rozegrać; konflikty te powiększały tylko zamęt wewnętrzny. Dążenia wybitniejszych indywidualności wśród książąt, jak Jana Fryderyka czy Bogusława XIII, zmierzające do wzmocnienia władzy zwierzchniej przez pewne usprawnienie administracji i systemu podatkowego, dawały wyniki połowiczne, marnowane niebawem przez książąt słabszych. Podział kraju na dwie części został jeszcze bardziej pogłębiony, kiedy po rezygnacji starego Barnima IX (1569) rządy w Szczecinie objął Jan Fryderyk, pozostawiając księstwo ołogoskie swemu bratu Ernestowi Ludwikowi. Kwitnąca niedawno dynastia książąt pomorskich weszła w stadium poważnego kryzysu. Z pięciu synów Filipa I trzech nie pozostawiło potomstwa. Ernest Ludwik cieszył się synem Filipem Juliuszem, któremu przekazał spadek ołogoski. Inni bracia, Jan Fryderyk, Barnim X i Bogusław XIII rządzili kolejno w Szczecinie (czwarty, Kazimierz, był tylko biskupem kamieńskim). Wspomniany Bogusław XIII sprawował również rządy opiekuńcze nad młodocianym Filipem Juliuszem, dzierżąc przez krótki czas władzę nad całym Pomorzem. Kiedy zmarł (1606), rządzili znów oddzielnie: w Ołogoszczy dojrzały już Filip Juliusz, w Szczecinie starszy syn Bogusława XIII, Filip II. U większości tych książąt występowały wyraźne cechy dekadencji dynastii: sybarytyzm i zniewieś-ciałość, upodobanie w kwietyzmie, życie bez perspektyw jutra, rozrzutność bez oglądania się na środki, słabość charakteru i brak energii w sprawach państwowych. Tego ponurego obrazu nie rozjaśniają pewne zamiłowania artystyczne książąt, często jednak trywializowane np. otaczanie się Filipa Juliusza podrzędnymi muzykantami i błaznami. Na pochlebną wzmiankę zasługuje za to Barnim X, zarządzający Bytowem, który w kontakcie z swymi poddanymi odnalazł w sobie duszę słowiańską. Popierając ewangelicyzm, zrozumiał jednak, że do ludu należy przemawiać w mowie ojczystej. Z jego to inicjatywy i za jego fundusze pastor bytowski Szymon Krofey wydał w Gdańsku (1586) kancjonał kaszubski pt. "Duchowne Piesnie". Godne uwagi, że w owym kancjonale protestanckiego pastora znajdujemy hymn katolicki na cześć Matki Bożej. Dowód to, jak silnie tkwiły tradycje kultu katolickiego wśród Polaków pomorskich, podtrzymujące ich łączność z macierzą. Tradycje Barnima kontynuowała później jego bratanica (córka Bogusława XIII) księżna Anna, protegując działalność Mostnika. Tak Filip II szczeciński jak i Filip Juliusz ołogoski zmarli młodo, nie pozostawiając potomstwa. Ostatni przedstawiciel dynastii Bogusław XIV (brat Filipa II) połączył więc pod swą władzą obie części Pomorza Zach. Zjednoczenie to było niewątpliwie pożyteczne, ale mocno spóźnione. Chorowity Bogusław XIV nie posiadał zresztą zalet charakteru, które umożliwiałyby mu restaurację pełnej jedności Pomorza i stworzenie sprężystej władzy centralnej. Przecież dzierżąc już rządy w Szczecinie wzdragał się przyjąć spadek po swym krewniaku w Ołogoszczy, czując, że nie podoła ciężarom rządów nad całym Pomorzem. Starał się kontynuować tradycyjną politykę pokojową swych poprzedników, broniąc się przed wciągnięciem kraju w konflikty w Rzeszy czy nad Bałtykiem i dążąc za wszelką cenę do utrzymania neutralności. Polityka taka byłaby może słuszna, gdyby stworzono odpowiednią siłę dla obrony tej neutralności. Tymczasem słabość władzy książęcej, przestarzały ustrój feudalny, przerosty władzy stanowej, chaos monetarny, rozstrój administracyjny i podatkowy — uniemożliwiały zorganizowanie obronności kraju. Kiedy dawniej poparcie Polski w ciężkich chwilach stanowiło dla Pomorzan pewną kotwicę ratunku, teraz i na to nie można było liczyć. Po wygaśnięciu bowiem Jagiellonów (1572) uwikłana coraz silniej w problemy wschodnie polityka polska nie interesowała się już prawie zupełnie Pomorzem; najwięcej jeszcze uwagi poświęcano w Polsce lennom, Lęborkowi i Bytowowi, dbając o dopilnowanie hołdów pomorskich z tych ziem, na tle czego dochodziło nawet do chwilowych sporów (np. za Stefana Batorego, który domagał się — bezskutecznie zresztą — hołdu osobistego książąt pomorskich). Tym skwapliwiej czatowali na ekspektatywę pomorską Hohenzollernowie brandenburscy. Nie potrzebowali już zbytnio podkreślać swych dawnych roszczeń do zwierzchnictwa, skoro na podstawie układów z lat 1493 i 1529 oczekiwali spokojnie na sukcesję. Wypadki przybrały bieg dla nich znacznie korzystniejszy, niż mogli się spodziewać. Jeszcze w r. 1571 książę Jan Fryderyk, odnawiając z Hohenzollernami układ sukcesyjny co do Pomorza, wymógł na kontrahentach przyznanie książętom pomorskim podobnych praw sukcesyjnych do Nowej Marchii i pomniejszych terytoriów. Cóż z tego, kiedy w pierwszych dziesiątkach XVII w. dynastia pomorska była już na wymarciu. Nie oczekiwano podtrzymania jej egzystencji od chorowitego Bogusława XIV. Zbliżała się upragniona dla Hohenzollernów chwila objęcia sukcesji pomorskiej. Prostą wydawałoby się sprawę skomplikowały wydarzenia wojny 30-letniej. W pierwszych jej latach Bogusław XIV trzymał się kurczowo swej polityki neutralności, pocieszając się, że wojna toczy się w odległych Czechach czy Palatynacie. Ale odgłosy wojny zbliżały się ku stronom pomorskim, coraz bliższe i groźniejsze. W r. 1625 pojawiły się już na ziemi pomorskiej wojska najemne Mansfelda. Odeszły rychło, a z tego epizodu wyciągnęły stany pomorskie naukę, że trzeba się przecież jakoś na podobne ewentualności przygotować. W r. 1627, po pokonaniu Mansfelda i Duńczyków, armia cesarska wkroczyła na Pomorze. Wódz naczelny Wallen-stein wprowadzał swoje pułki do osiedli pomorskich bez ceremonii, żądając kwater, wyżywienia, nierzadko i kontrybucji. Bogusław XIV musiał się zgodzić na kwaterunek dziesięciu pułków cesarskich na Pomorzu: wojska cesarskie pozostały na Pomorzu przez całe trzy lata. Była to prawdziwa plaga dla ludności, szczególnie po wsiach i mniejszych miastach, które ucierpiały najdotkliwiej. Formalnie wyjęto spod kwaterunków posiadłości książęce i szlacheckie oraz niektóre większe miasta (rezydencje księcia, jak Szczecin, Ołogoszcz, Dąbie i Koszalin), ale w praktyce żołdactwo cesarskie wyjątków tych prawie nie respektowało. Bogusław XIV słał ża- , łosne listy do cesarza Ferdynanda II, wyliczając ogromne straty swych poddanych, błagając o uwolnienie kraju od tego ciężaru. Skargi jednak i błagania bezsilnego księcia nie osiągały żadnego skutku. W owych czasach wojennych, kiedy panoszyło się powszechnie zdziczałe i rozpa-sane najemne żołdactwo, zatraciło się poczucie prawa i względy litości,— respekt budziła jedynie siła i z nią tylko się liczono. Tak też oceniło sytuację miasto Strzałów. Odmówiło wpuszczenia w swe mury wojsk cesarskich, zorganizowało wcale sprawnie obronę i stawiło silny opór. Przewlekłego jednak oblężenia wytrzymać nie było w stanie. Placówka ta była arcyważna, gdyż właśnie Strzałów upatrzył sobie Wallenstein jako przyszłą bazę operacyjną floty cesarskiej. Zagrożone planami Wallensteina Dania i Szwecja wysłały do Strzałowa posiłki wojskowe, dzięki czemu miasto zdołało się obronić. Zupełną wreszcie zmianę sytuacji spowodowało lądowanie na wyspach i pobrzeżu pomorskim króla szwedzkiego Gustawa Adolfa (1630), który wkroczył z głównymi swymi siłami na arenę wojny 30-letniej. Kiedy Gustaw Adolf stanął w Szczecinie, runęły ostatecznie marzenia Bogusława o neutralności. Pod dyktandem króla musiał zawrzeć układ (w lipcu 1630) ze Szwecją; formalnie był to układ przymierza, faktycznie uznanie kurateli szwedzkiej nad Pomorzem. W ciągu roku Szwedzi wyparli zupełnie z terytorium Pomorza wojska cesarskie; ich miejsce zajęły załogi szwedzkie. Zrazu protestanci miejscowi przyjmowali Szwedów jako wybawców od ucisku cesarskiego. Rychło jednak prysły złudzenia. Przekonano się, że Szwedzi, choć współwyznawcy, rządzą się w kraju nie lepiej od "papistów", a nieraz jeszcze bardziej systematycznie, z większym wyrafinowaniem ogałacają ludność z mienia i środków do życia. Ucisk szwedzki wzmógł się jeszcze po śmierci Gustawa Adolfa (1632). Trudności Szwedów w Niemczech znacznie wówczas wzrosły, a kanclerz Oxenstierna ratował sytuację stosowaniem metod i środków jeszcze bardziej bezwzględnych. Bogusław XIV czując, że siły go opuszczają, ustanowił w roku 1634 regencję, złożoną z przedstawicieli miejscowej ludności. Ostatni książę pomorski zgasł 10 marca 1637 r. Władca to był nieudolny, nie umiejący zupełnie sprostać zadaniom chwili. A jednak zgon księcia okrył cały kraj żałobą. Pomorze Zach. utraciło swą dynastię, która rządziła od czasów najdawniejszych. Najwięcej zapewne żałowali owej dynastii Polacy pomorscy, bo pamiętali jej pochodzenie słowiańskie, bo budziła ona wspomnienie dawnych związków z Polską. Zaraz po śmierci Bogusława elektor brandenburski Jerzy Wilhelm przypomniał swe pretensje sukcesyjne. Niedawno stał jeszcze w obozie szwedzkim, ale zdążył już przejść na stronę cesarza (1635). Mógł tedy w swych roszczeniach do Pomorza liczyć na jego poparcie, Pomorze jednak dzierżyli mocno Szwedzi, podjął więc z nimi walkę. W rezultacie uganiały teraz po ziemi pomorskiej wojska szwedzkie, cesarskie i brandenburskie, niszcząc dalej kraj i doprowadzając znaczną część ludności do skrajnej nędzy. O wyrugowaniu Szwedów z Pomorza nie było mowy. Teren to był dla nich zbyt ważny, stanowiący zabezpieczenie łączności armii walczących w Rzeszy z krajem macierzystym. Nie kryli się zresztą z tym, że zamierzają związać na stałe Pomorze ze Szwecją, widząc w tym doskonałe uzupełnienie swych dążeń do pełnego dominium maris Baltici. Na' razie zaś trzymali Pomorze jako doskonały zastaw na okres rokowań pokojowych. Następny elektor, Fryderyk Wilhelm, zbliżył się znów do Szwedów i chciał w porozumieniu z nimi dochodzić swych praw do Pomorza. Przewlekłe rokowania nie dawały jednak wyników. Kiedy w końcu zebrał się kongres pokojowy w Osnabriick i Munster, zjechała na obrady również i delegacja pomorska, ale nie zdołała wywrzeć odpowiedniego wpływu na tok wypadków. Należy podkreślić, że miarodajne czynniki stanowe na Pomorzu (niemieckie), zrażone do okupantów szwedzkich, popierały pretensje sukcesyjne Hohenzollernów i zabiegały przede wszystkim o utrzymanie całego' kraju pod jedną władzą, bojąc się szczególnie grożącego Pomorzu podziału między Brandenburgię i Szwecję. Nastąpiło jednak właśnie to, czego się stany najbardziej obawiały. W pokoju westfalskim (1648) dokonano podziału Pomorza Zachodniego. Szwedzi zatrzymali ziemie pomorskie na zachód od Odry, przybrzeżne wyspy oraz Szczecin wraz z całym ujściem Odry (posiadłości szwedzkie określili Niemcy mianem Pomorza Przedniego — Vorpommern). Reszta Pomorza, wraz z Słupskiem, Sławnem, Koszalinem, Kamieniem, Stargardem, przeszła pod rządy brandenburskie (jako tzw. Hinter-pommerń). Dokonano więc rozbioru prastarej ziemi słowiańskiej, ongiś części Polski piastowskiej, której Polska Jagiellonów nie potrafiła na powrót objąć swym zwierzchnictwem. W skład Brandenburgii weszły ziemie, na których mieszkała jeszcze liczna ludność polska, gdzie jeszcze nie tylko po wsiach, ale i po miastach powszechnie rozbrzmie- wała mowa polska. Po zagarnięciu ongiś Ziemi Lubuskiej i Nowej Marchii był to już trzeci brandenburski zabór ziem polskich. Nienasycony Fryderyk Wilhelm zżymał się, że nie przypadło mu całe Pomorze Zach., ale tylko część kraju, bez ujścia Odry, z jedynym portem w Kołobrzegu, na domiar kontrolowanym jeszcze jakiś czas przez Szwedów. Niemniej rok 1648 przyniósł częściowe spełnienie starych brandenburskich planów dotarcia do Bałtyku. Odtąd jednym z głównych punktów programu polityki Hohenzollernów będzie opanowanie reszty Pomorza Zach., a w szczególności ujścia Odry. Posiadanie przez nich wschodnich części kraju stwarzało poważne niebezpieczeństwo dla Polski, zwłaszcza że już od r. 1621 elektorzy brandenburscy piastowali równocześnie godność książąt w Prusiech. Zbliżały się stopniowo ramiona kleszczy, którymi kiedyś Hohenzollernowie zduszą Polskę. Wyroki dziejów są nieubłagane. Zaniedbania polskie w stosunku do Pomorza Zach. otwarły drogę Hohenzollernom do dalszego wzrostu ich potęgi, co już w niedługim czasie miało się zemścić na Polsce. Dodać należy, że ówczesne pokolenie polskie nie zdawało sobie sprawy ze znaczenia rozgrywających się tuż poza granicą wydarzeń dziejowych. Wskutek bierności sfer rządzących w Polsce w połowie XVII w. zapadły w sprawie pomorskiej rozstrzygnięcia o dziejowym znaczeniu, na które Polska nie miała wpływu. Dopilnowano jedynie praw polskich znowu tylko do Lęborka i Bytowa. Pod koniec życia Bogusław XIV chciał przekazać ziemie te swemu siostrzeńcowi, księciu Ernestowi Bogusławowi de Croy i podjął w tym celu rokowania z królem polskim Władysławem IV, powołując się na swe pretensje do sum, które swego czasu Zygmunt August zaciągnął w formie pożyczki od książąt pomorskich: Bogusław zgłaszał gotowość zrzeczenia się pretensyj, jeśli król zgodzi się przyznać Lębork i Bytów księciu de Croy. Władysław IV przekazał sprawę stanom polskim, tymczasem zaś polecił wojskom polskim zajęcie Lęborka i Bytowa, aby je ochronić przed Szwedami, grasującymi wówczas na całym Pomorzu, i zabezpieczyć na przyszłość prawa Polski do nich. Pojawienie się wojsk polskich, choć tylko przejściowo, stanowiło ważne podkreślenie praw Polski. Niebawem stany Prus Kró- lewskich stanowczo opowiedziały się za wcieleniem Lęborka i Bytowa do Polski, przeciwstawiając się pretensjom pieniężnym Bogusława XIV; wykazywały, że książęta pomorscy nie tylko już całkowicie pokryli swe pretensje przez świadczenia nakładane na ludność miejscową, ale wydobyli znaczną nadwyżkę, "jak to można było zbadać na podstawie skarg tej ludności". Kiedy zaś zmarł Bogusław XIV, na sejmie w r. 1637 uchwalono wcielenie Lęborka i Bytowa do Korony. Ludność Bytowa przyjęła przejście pod rządy polskie z żywym zadowoleniem. Pewne zgrzyty wywołała tylko restauracja katolicka dokonana przez biskupów kujawskich. Na ogół jednak sprawy wyznaniowe zostały załatwione na drodze kompromisu, zapewniającego wprawdzie przewagę katolikom, ale przy znającego tolerancję luteranom. Zrozumiałe, że w nowych warunkach katolicyzm poczynił wkrótce na terenie Lęborka i Bytowa znaczne postępy; nie przyszło to zbyt trudno, gdyż miejscowa ludność polska przeważnie tylko pod przymusem przyjęła poprzednio luteranizm, zachowując niejedno z kultu katolickiego; teraz więc bez specjalnego nacisku wracała do wiary ojców. Nie ulega też kwestii, że wcielenie do państwa polskiego wzmocniło na tym terytorium polskość, podczas gdy na pozostałych częściach Pomorza nad elementem słowiańskim zawisły czarne chmury obcego panowania, sunąc groźnie coraz dalej na wschód.