Łeba nad morzem oraz inne miejscowości

wczasy, wakacje, urlop

Rządy pruskie na Pomorzu

27 lutego 2013r.

Rządy pruskie na Pomorzu przedodrzańskim (w przeważnej jego części) trwały od r. 1648—1945; w Szczecinie i okolicy na zachód po Pianę, na wyspie Wolin i Uznam od r. 1720—1945; w reszcie Pomorza Zach. usadowiły się Prusy dopiero w r. 1815. Jak więc widać, dopiero w ciągu kilku ostatnich wieków wchłaniali Hohenzollernowie w orbitę swego państwa — wyrosłego jeszcze od czasów Askańczyków jako kolonia niemczyzny na ziemiach obcoplemiennych — nabytki pomorskie. Niemniej rządy pruskie wycisnęły silne piętno na owych ziemiach. Przede wszystkim niemczyzna miejscowa przejęła się stosunkowo szybko owym specyficznym duchem pruskim, tak charakterystycznym dla atmosfery państwa Hohenzollernów, szerzonym przez reżim pruski przy pomocy swoiście wyszkolonego aparatu biurokratycznego i odpowiednio wytresowanych kadr oficerskich oraz podoficerskich. Duch pruski był produktem zdobywczej niemczyzny, która rozsiadła się na zagrabionych ziemiach słowiańskich i starała się za wszelką cenę utrzymać swe pozycje kolonialne; temu właśnie celowi służyła specyficzna organizacja państwowa, której poddawali się na ogół ulegle Niemcy miejscowi, rozumiejąc, że w gruncie rzeczy taki a nie inny system rządów umożliwi im utrzymanie się na zdobytych obszarach w roli warstwy rządzącej, że w następstwie ułatwi dalsze zdobycze i zagarnianie nowych obszarów, powiększanie "obszaru życiowego" niemczyzny kosztem Słowian. Tak więc i Niemcy pomorscy przekonywali się stopniowo do systemu pruskiego, jako najlepszej gwarancji utrzymania i dalszego rozrostu obszarów kolonialnych niemczyzny na wschodnim pograniczu Rzeszy. Niebawem też Niemcy pomorscy zyskają sobie uznanie królów Prus jako usłużne narzędzia pruskiego systemu. Usadowiwszy się mocniej na Pomorzu po zawładnięciu ujściem Odry, królowie pruscy jeszcze mniej respektowali ustrój stanowy, dążąc do zupełnego zespolenia prowincji pomorskiej z całością swej monarchii. Żywą akcję w tym kierunku prowadził już Fryderyk Wilhelm I, a kontynuował ją i rozwinął Fryderyk II. Kraj był rządzony na sposób centralistyczny. Cała administracja prowincji — której zarząd przeniesiono w r. 1723 do Szczecina — poddana została ściśle dyrektywom Berlina. Miasta postradały dotychczasową autonomię, musiały słuchać rozkazów władz i płacić nakazane podatki. Przekreślenie ustroju stanowego dotknęło także i szlachtę, która jako stan utraciła wpływ na rządy, ale pozyskana została zapewnieniem jej wysokich stanowisk w wojsku i w urzędach. Państwo pruskie miało charakter kastowy, z przewagą warstwy oficerskiej i biurokratycznej, w których przodujące stanowiska zajmowało ziemiaństwo, junkrzy. Taki stan rzeczy utrwalał się stopniowo za Fryderyka Wilhelma I i Fryderyka II; dostosowała się doń szybko pomorska szlachta, niemiecka, względnie od dawna zniemczała. Element ten Fryderyk II cenił sobie wysoko, chociaż odmawiał Niemcom pomorskim lotności umysłu i finezji; jego zdaniem niezbyt nadawali się np. do dyplomacji, ale zupełnie dobrze na stanowiska oficerskie i urzędnicze, gdzie obowiązywała przede wszystkim karność, pilność, ślepe posłuszeństwo. Protegowanie przez króla pruskiego szlachty pomorskiej miało jeszcze swe szczególne znaczenie; oznaczało popieranie warstwy niemieckiej, której pozwalano swobodnie i dostatnio żyć kosztem trudu i potu ludu wiejskiego, tym więcej wyzyskiwanego i pogardzanego, bo zachowującego jeszcze w znacznej masie mowę i obyczaj słowiański. Nie ulega kwestii, że złączenie pod jedną władzą ujścia Odry i Pomorza przedodrzańskiego przyczyniło się walnie do podniesienia życia gospodarczego kraju. Tak np. handel Szczecina cierpiał dotkliwie wskutek utrudnień, szykan celnych i transportowych na Odrze, stosowanych celowo przez rząd pruski, rozmyślnie kierujący wymianę towarów na inne porty niemieckie (m. i. Bremę i Hamburg). Już wówczas owe dalej na zachód położone porty rozwijały się kosztem Szczecina, wyprzedzając go znacznie. Przyłączenie Szczecina do Prus stworzyło dla miasta znacznie lepsze warunki, pozwalając mu swobodniej wyzyskać swe położenie u ujścia Odry, znakomitej arterii komunikacyjnej i transportowej. Nowe jednak utrudnienia spotkały handel szczeciński ze strony Szwedów, którzy utrzymali się nad ujściem Piany i nakładali cła na zawijające do portu szczecińskiego okręty. Celem uchylenia się od szwedzkiej kontroli celnej dokonano wówczas pogłębienia ujścia rzeki Świny i założono port Świnoujście. Na nowy port bardzo krzywo patrzyli Szwedzi i nie omieszkali wziąć sobie odwet w czasie wojny 7-letniej (1756—1763). Wtargnęli do posiadłości pruskich, zniszczyli port w Świnoujściu, ale nie mogli się ważyć na zdobywanie dobrze przez Prusaków umocnionego Szczecina. W toku tej wojny również i wojska rosyjskie najechały Pomorze; docierały pod Szczecin i zmusiły do kapi- tulacji Kołobrzeg. Kilkuletnie przemarsze wojsk i walki na Pomorzu ponownie zrujnowały kraj i pochłonęły tysiące ofiar, głównie spośród ludności wiejskiej oraz mniejszych miast. Dopiero po tej wojnie Fryderyk II zajął się pilnie odbudową i ożywieniem gospodarki na Pomorzu. W tylekroć pustoszonym i ubogim kraju ludności było niewiele. Fryderyk II sprowadzał więc kolonistów z różnych stron Niemiec, osiedlając ich głównie na Pomorzu przedodrzańskim, m. i. w okolicach Kołobrzegu, Szczecinka, Słupska, Lęborka i Bytowa. Drogą kolonizacji powstawały liczne wyspy niemieckie na terenach słowiańskich, co w znacznym stopniu przyspieszyło germanizację ludności miejscowej. Dzięki akcji kolonizacyjnej oraz przyrostowi naturalnemu (bardzo znacznemu w tych stronach) już w kilka lat po wojnie 7-letniej straty zostały wyrównane, a w latach następnych liczba ludności szybko zaczęła wzrastać. W ogólności założono około 160 nowych osad oraz sprowadzono ponad 26.000 kolonistów. Liczba ludności doszła pod koniec rządów Fryderyka II do 438.000, zwiększając się za jego czasów o prawie 130.000 głów. Król pruski starał się również o pewne podniesienie poziomu drobnego rolnictwa, nie tykając jednak gospodarki szlachty w jej dobrach, oraz rozwój przemysłu; zabiegał także o rozbudowę portu w Szczecinie (z czasem odbudowali Prusacy również port w Świnoujściu, jako pomocniczy w stosunku do szczecińskiego). Jeśli jednak u schyłku XVIII w. zaznaczył się w istocie coraz pomyśl-niejszy rozwój życia gospodarczego na Pomorzu, to przyczyn tego szukać należy przede wszystkim w zasadniczych zmianach ogólnych stosunków politycznych w całym rejonie nadodrzańskim. W wyniku zaboru przez Prusy niemal całego Śląska i udziału Prus w rozbiorach Polski, cały bieg Odry wraz z jej dopływami prawobrzeżnymi został włączony w obręb monarchii Hohenzollernów. Dopiero stworzenie dla Pomorza odpowiedniego "zaplecza" lądowego zapewniło miastom i portom pomorskim odpowiednie warunki rozwoju. Stanowi to znowu doskonałą ilustrację celów i metod ekspansji i rozrostu państwa brandenbursko-pruskiego. Opanowawszy ważne pozycje komunikacyjne i strategiczne nad Odrą i na pobrzeżu bałtyckim, zagarniało następnie dalsze ziemie obcoplemienne, pozostające z nimi w łączności tzw. geopolitycznej, aby poprzednim swym nabytkom zapewnić naturalne warunki rozwojowe. Do podobnych metod dorobili z czasem Niemcy teorię swoistej geopolityki, mającej służyć jako uzasadnienie brutalnej i nienasyconej zaborczości germańskiej: "geopolityka" tego pokroju stanowi, rzecz prosta, jaskrawe zaprzeczenie prawdziwych założeń geograficzno-politycznych, wedle których właśnie odwrotny bieg rzeczy byłby jedynie logiczny i naturalny, czyli Pomorze Zach. winno było wrócić do swej przyrodzonej łączności z Polską. — W każdym razie samo życie potwierdzało stale, że Pomorze Zach. stanowi nierozerwalną część kompleksu ziem polskich w dorzeczu Wisły i Odry. W oparciu o szerokie polskie "zaplecze", dorobione przez zabory pruskie, Szczecin uzyskał nader korzystne możliwości rozwojowe. Starania królów pruskich o podniesienie gospodarcze prowincji pomorskiej szły przecież w parze z rosnącym naciskiem centralistycznym i fiskalnym. Kraj musiał płacić coraz większe podatki na cele dalszego wzrostu potęgi Hohenzollernów, na wojsko i wojny przede wszystkim; musiał również zasilać obficie koszary pułków pruskich rekrutem. Jak akcja kolonizacyjna, tak koszary, szkoła, kościół urzędy stanowiły w rękach rządu pruskiego doskonałe narzędzia germanizacji. Różnymi sposobami, ale z całą systematycznością wpajano w dusze ludności polskiej jad pruski, starając się możliwie szybko przerobić ją na Niemców. Wystarczy wskazać, że władze pruskie nakazywały kaznodziejom usuwanie narzecza kaszubskiego, posługiwanie się wyłącznie językiem niemieckim przy pełnieniu obowiązków duszpasterskich, a nawet odmawianie konfirmacji dzieciom, które nie wykażą się umiejętnością czytania w języku niemieckim. Podobnie i nauczyciele otrzymywali odpowiednie wskazania od rządu, zalecające usilną i pospieszną germa- nizację. W urzędzie czy w sądzie ludność tylko w tym wypadku mogła pomyślnie załatwić swe sprawy, jeśli się posługiwała językiem niemieckim. Germanizację uprawiali pracodawcy w mieście i po wsiach. Wobec tego nacisku, uderzającego ze wszystkich stron, ludność polska broniła się z uporem, ale walka była nierówna; nie ulega kwestii, że upadek dawnego państwa polskiego, którego istnienie stanowiło — bądź co bądź — pewne oparcie moralne dla Polaków poza jego granicami, ułatwił władzom pruskim robotę germanizacyjną i przyspieszył zanik polskości na wielu terenach Pomorza Zachodniego. Dodać należy, iż rządy pruskie — wbrew ogólnie reklamowanym tezom propagandowym — wykazywały niewiele troski o poziom kulturalny prowincji pomorskiej, traktowanej pod tym względem po macoszemu. Wprawdzie rozbudowano szkolnictwo wszerz, ale poziom szkół był bardzo niski. Na całym Pomorzu przedodrzańskim istniały do końca XVIII w. jedynie trzy gimnazja, nie było zaś żadnej szkoły wyższej (na Pomorzu szwedzkim był uniwersytet w Gryfii, ale na katedrach zasiadali przeważnie profesorowie Szwedzi). Pod rządami pruskimi Pomorze było prowincją pod względem naukowym i kulturalnym zaniedbaną. W początkach XIX w. Pomorze Zach. stało się znów terenem wojny. Kiedy Napoleon rozgromił armię pruską pod Jeną i Auerstadt, resztki pobitych wojsk rzuciły się do bezładnej ucieczki przez Pomorze ku Prusom Wschodnim; na ich karkach wpadły na Pomorze wojska francuskie i walczące przy ich boku pułki polskie. Pod koniec 1806 r. całe Pomorze dostało się w ręce zwycięskich Francuzów; wojsko polskie odznaczyło się wówczas zdobyciem Szczecinka i Słupska, oraz udanym manewrem strategicznym pod Kołobrzegiem. Pomorzanie masowo porzucali szeregi pruskie, nie chcąc się bić z Francuzami i Polakami. Nazwiska generałów polskich, Dąbrowskiego, Kosińskiego, Sokolnic-kiego, Łubieńskiego głośne były wówczas na Pomorzu. W niejednym Polaku pomorskim odezwała się wówczas dusza słowiańska, wydobyły się iskry spod nalotu niemieckiego. W takim np. Lęborku ludność zgotowała wkraczającemu oddziałowi polskiemu "miłe przyjęcie". Zanosiło się już na likwidację państwa pruskiego. Tymczasem Napoleon w pokoju w Tylży (1807) osłabił tylko pruskie państwo z części odebranych Prusom ziem polskich tworząc Księstwo Warszawskie. Po zawarciu pokoju zapanowały na Pomorzu na powrót rządy pruskie, a tylko w Szczecinie pozostała załoga francuska dla kontroli portu. W toku przygotowań do wielkiej wyprawy na Rosję armia francuska obsadziła zresztą ponownie całe Pomorze (także i szwedzkie). Prusy, które wówczas udawały sojusznika Napoleona, po klęsce jego "wielkiej armii" na śnieżnych polach Rosji przeszły rychło na stronę jego wrogów. Niebawem wkroczyły na Pomorze wojska rosyjskie i wraz z pruskimi przystąpiły do oblężenia Szczecina, bronionego jeszcze przez załogę francuską. Pod koniec 1813 r. Francuzi kapitulowali, a Prusacy wkroczyli do miasta. Od tej chwili garnizon pruski stał w Szczecinie nieprzerwanie aż do r. 1945. — Jak wspomnieliśmy, w r. 1815 Prusy objęły w posiadanie także i Pomorze dotąd szwedzkie, kwitując pretensje Danii do Pomorza odpowiednią sumą pieniężną. W ciągu XIX w. Pomorze Zach. rozwijało się dalej dzięki związaniu swego życia gospodarczego z "zapleczem" polskim, tj. dzięki temu, że Prusy posiadały m. i. Śląsk i Wielkopolskę. Rzecz znamienna, iż nie nastąpiło nigdy w pełni organiczne zespolenie gospodarcze Pomorza z niemieckimi krajami Prus. Np. odległość Szczecina od Berlina, stolicy Prus (a od r. 1871 cesarstwa niemieckiego), była stosunkowo niewielka, zwłaszcza po wprowadzeniu kolei żelaznych. A jednak dowóz towarów do Berlina obsługiwany był w większej mierze przez bardziej oddalony port w Hamburgu. Udział Szczecina (wraz z całym Pomorzem odrzańskim) w dowozie do Berlina wynosił na początku XX w. 4,08%, podczas gdy udział Hamburga wynosił 8,1%. Nie Szczecin więc, ale raczej Hamburg mógł pretendować do roli portu Berlina. Z szczegółowych danych w tej kwestii warto przytoczyć choćby jedną cyfrę: Pomorze szczecińskie dostarczało Berlinowi jedynie 25% zaopatrzenia w ryby, podczas gdy Hamburg 35 %! Długi czas Szczecin prosperował jako główny ośrodek przemysłu budowy okrętów, zapoczątkowanego już w w. XVIII, a rozwijającego się pomyślnie w wieku następnym. W początkach XX w. został i w tej dziedzinie zdystansowany przez Hamburg. Pełniejszy rozwój Szczecina utrudniały niekorzystne połączenia komunikacyjne lądowe oraz niedogodne taryfy przewozowe (uprzywilejowanie przewozu na dalszych odległościach). Dopiero w początkach XX w. rząd pruski przeprowadził nowoczesne połączenie wodne Berlina ze Szczecinem. Jeśli mimo to Szczecin rozwijał się jako miasto portowe i przemysłowe, to głównie dzięki swym kontaktom gospodarczym z ziemiami dorzecza Odry, a więc z ziemiami polskimi pod zaborem pruskim. Przed pierwszą wojną światową Szczecin wysunął się na pierwsze miejsce w obrotach portów bałtyckich, a na trzecie w obrotach portów niemieckich (po Hamburgu i Bremie). Kiedy po pierwszej wojnie światowej odbudowane zostało niepodległe państwo polskie, zaczął się dla Szczecina okres zastoju. Zrozumiałe, gdyż Polska odzyskała wówczas m. i. Poznańskie i część Górnego Śląska. Szczecin utracił znaczną część swego naturalnego "zaplecza". W r. 1913 przewożono Wartą i Notecią do Szczecina 232.000 ton towarów; w roku 1929 niespełna 50.000 ton. Tąż drogą wysyłano ze Szczecina w r. 1913 towarów 124.000 ton, w r. 1929 ledwie około 12.500 ton. Powód takiego stanu rzeczy był jasny: handel polski przestawił się na porty w rejonie nadwiślańskim. Gdańsk, który kroczył przed wojną światową w handlu bałtyckim w tyle poza Szczecinem, wysunął się w latach 1926—1932 na pierwsze miejsce, powiększając swoje obroty czterokrotnie. Niebawem jednak i to "wolne miasto", stanowiące dla Polski zupełnie niedostateczne "okno na świat" tak ze względów gospodarczych jak zwłaszcza politycznych, ustąpiło miejsca Gdyni, która w r. 1939 stała się pierwszym pod względem obrotów portem na Bałtyku. W ciągu XIX i XX w. wzmożona, coraz bardziej systematyczna i wyrafinowana akcja germanizacyjna na ziemiach zaboru pruskiego zadała poważne ciosy polskości nawet na obszarach o tak zwartej masie Polaków, jak Śląsk, Pomorze nadwiślańskie czy nawet i Poznańskie. Tym silniej panoszyła się niemczyzna na Pomorzu Zach., gdzie brak było od wieków tradycji związków państwowych z Polską, gdzie znaczna część ludności oddaliła się od katolickiej Polski przez przyjęcie lute-ranizmu — "wiary niemieckiej", gdzie wreszcie wykrętna propaganda niemiecka dążyła do oderwania od polskości tysięcy dusz Kaszubów, tłumacząc się, że tworzą szczep odrębny od narodu polskiego: zanikającą polskość ratowała tam w drugiej połowie XIX w. akcja uświadamiająca prowadzona z innych dzielnic Polski, zbyt jednak słaba, by mogła sprostać ogromnemu naciskowi całego systemu pruskiego. A jednak poczyniła pewne postępy właśnie wśród owych Kaszubów, którzy poczuli się częścią narodu polskiego. Mimo najcięższych warunków polskość utrzymała się na zwartym pasie pogranicznym Pomorza Zach. w okolicy Lęborka, Bytowa, Człuchowa, Wałcza i Złotowa. Kiedy zaś pod wpływem wskrzeszenia państwa polskiego po pierwszej wojnie światowej wzmogła się świadomość narodowa wśród Polaków, którzy pozostali jeszcze pod obcym jarzmem, z radością notowano w Polsce wzrost polskości wspomnianych okolic. Wzrost ten napawał Niemców wściekłością. Od dawna już niepokoił ich silny odpływ ludności niemieckiej z obszarów na wschód od Odry; Niemcy ci kierowali się do Berlina, do Nadrenii itd., jakby czując, że na prawobrzeżnych ziemiach nadodrzańskich będzie się im palić ziemia pod stopami, kiedy naród polski potrafi się upomnieć o swe prastare ziemie. Obok tej ucieczki z "niemieckiego wschodu" drugim niepokojącym ich objawem był znacznie niższy przyrost naturalny u Niemców niż u Polaków. Bili więc na alarm, że w ciągu kilku dziesiątków lat niemczyzna może być wypchnięta przez powracającą falę słowiańską aż za Łabę(!). I w okresie hitlerowskim przystąpili do specjalnej akcji propagującej zasiedlenie "niemieckiego wschodu", podejmując równocześnie tym bezwzględniej szą walkę z polskością. Nic jednak nie zdołało odwrócić nieuchronnego biegu wypadków. Nadszedł czas, kiedy Polska zgłosiła się po swoją własność.

ocena 3,7/5 (na podstawie 9 ocen)

Tylko dobre pokoje nad morzem w nadmorskich kurortach.
wczasy, Bałtyk, kurorty, Pomorze Zachodnie, Pomorze, Pomorze Polskie, Kołobrzeg